Węgierski TIR z amunicją

Dzień rozpoczął się tak jak każdy inny, a nawet lepiej, bo słońce pierwszy raz od dłuższego powoli przypominało sobie czym jest pruderyjność i nieśmiało poczęło chować się za chmurami. Wtedy, zaraz po śniadaniu zadzwonił do mnie Colea – szalony archeolog bułgarskiego pochodzenia z pytaniem: Duszan, a Ty byś czasem nie chciał zarobić trochę pieniędzy? A jako, że Mołdawia jest najtańszym z europejskich krajów, to mój hulaszczy tryb życia doprowadził do zachwiania równowagi budżetowej w portfelu. Zgodziłem się, miały to być 3-4 godziny rozładowywania TIRa za 150lei – czyli 30zł. Jak na Mołdawię to stawka wyjątkowo dobra.

Razem z kilkoma kolegami Nicolaia udaliśmy się kilkoma wąskimi uliczkami do przestrzeni magazynowych, gdzie stała zaparkowana ogromna TIRowa przyczepa na węgierskich blachach. Zaprowadzono nas do ekskluzywnego biura, było nas w sumie 10 osób. Od wielu z nich czułem wyraźnie woń wczorajszej alkoholizacji. Każdemu z nas dano robocze koszulki ze szmateksu sprowadzone jak się zdaje z jakiegoś skandynawskiego kraju. Przed każdym postawiono czystą kartkę formatu A4 – nie mam pojęcia czemu to służyło. Później zaprowadzono do rozładunku. Załoga mówiła po rumuńsku, który u mnie jeszcze nie jest na poziomie komunikacyjnym, dlatego musiałem zdawać się na pomoc Colei. Ustawiliśmy się w sznurek i zgodnie z poleceniami szefa magazynu układaliśmy kilkanaście ton towaru w malutkie wieżyczki. Byłem zdumiony i zaskoczony jak mołdawska dwujęzyczność działa w pracy. Wszyscy rozumieją i po rumuńsku i po rosyjsku i mówią tak jak im łatwiej. I tak jak w danym języku lepiej brzmi, przykładem był mężczyzna, który pomimo, że mówił po rumuńsku, to gdy łańcuch dostawy stanął – zakrzyczał „No pajechali!”.

W pewnym momencie, zaciekawiło mnie, co tak właściwie nosimy i dlaczego to jest takie ciężkie. Odpowiedź którą dostałem, wbiła mnie w ziemię. Bo rozładowywaliśmy TIRa z amunicją! Wtedy dopiero zacząłem rozumieć dlaczego ktoś od czasu do czasu krzyczał: „Magnum doisprezece!”. Jak się potem zorientowałem była to amunicja do pistoletów i karabinów. W pewnym momencie do magazynu wszedł policjant, razem z właścicielem ucięli sobie bardzo miłą pogawędkę. Ogólnie załoga była bardzo miła, poczęstowali nas wodą i puścili nam muzykę do pracy, żebyśmy się nie nudzili. https://www.youtube.com/watch?v=SYAf3JEB7Xc – tę piosenkę wszyscy nucili pod nosem.

img_3674

Wypłata w tajemnicy, do ręki, przez dwóch pośredników. Z tego co wiem, to bezdomni z którymi pracowaliśmy, mogli dostać sporo mniejszą gażę niż my.

Mam nadzieję, że amunicja nie zostanie użyta. A jeżeli już, to na strzelnicy, albo od biedy na polowaniach.

Dodaj komentarz